8 VIII 2014 r. – Turek
8:55 Podczas porannej Mszy Św. ktoś przypomniał mi coś ważnego… Dziękuję!
I kto mi powie, że udział w Mszy Św. Nie dodaje skrzydeł?
Pielgrzymka bez Pani Czesi Promis to nie to samo. Była ze mną na szlaku 24 lata temu i jest teraz… Troszczy się o pielgrzymów jak matka. Nieustannie podziwiam!
17:30 Pan Bóg ma poczucie humoru i dziś nam to pokazał. Po wejściu na most w Uniejowie zaczęliśmy śpiew „…w lekkim powiewie przychodzisz do mnie Panie…” No to przyszedł. Zerwała się taka wichura, że ledwie szliśmy a wraz z nią mega ulewa. I tak Uniejów przywitał nas ulewnym deszczem. Suchej nitki nie ma na nas w dosłownym tego słowa znaczeniu… Do kościoła podchodziliśmy jak w wartkim potoku.
Czas znaleźć miejsce do spania 🙂
Podsumowanie – Dzień Drugi...
Udało się.
Dziś lajtowo bo tylko 23 km. Ale po wczorajszym baaaardzo trudnym dniu, tak krótki odcinek drogi jest idealny na lizanie ran. Oceniając mój stan zużycia nóg w skali 1 – 10 (gdzie 10 oznacza już gotowość do amputacji) – wczoraj: stopy 2, mięśnie 5 (lewa noga tragedia!) Dziś natomiast stopom daję 4 a mięśniom nóg tylko 2 Czyli sił mam dużo, ale stopy dostały dziś po zaworach… Ostatni odcinek bowiem szliśmy po kostki w wodzie i obtarłam je w butach, w których również była woda… coś za coś.
Gościnę otrzymaliśmy od przesympatycznych Państwa Zofii i Mariana Pięgot (dzięki Danusi). Nie dość, że sucho tu i ciepło, mamy prysznic do dyspozycji, miękkie łóżko, to i kolacja była przepyszna. To dla pielgrzyma raj. Bardzo dziękujemy.
Agnieszka – słowa dotrzymałam. Doszłam o własnych siłach z konkretnym zadaniem i intencją za Was i Waszych bliskich.
Jutro trudny dzień. 37 km do Szadku i dość długie odcinki bez odpoczynku. Teraz wapno by zahamować proces powstawania kwasu mlekowego w mięśniach, prysznic, drobne zabiegi na poranionych stopach i w końcu zasłużony sen.
Aaa… i dziękuję pięknie wszystkim, którzy mi kibicują i wierzą we mnie. Dobranoc!
Autor: Maria Zaleska-Jaskot – pielgrzym